Z Miłoszem Lindnerem, absolwentem Dramowej Akademii Wolontariackiej w Warszawie, o wychodzeniu ze strefy komfortu, przełamywaniu własnych granic, dramie jako narzędziu rozwijającym postawy demokratyczne oraz planach na przyszłość, rozmawia Karolina Sieńkowska.
Czym się na co dzień zajmujesz?
Jestem studentem Uniwersytetu Warszawskiego na Międzywydziałowych Indywidualnych Studiach Humanistycznych. Poza tym zarobkowo udzielam korepetycji z języka francuskiego i matematyki/ Kiedyś grywałem w teatrze i staram się to kontynuować. Kiedy tylko mogę uczestniczę w warsztatach teatralnych, a w wolnych chwilach lubię chodzić do teatru, fascynuje mnie szczególnie teatr tańca.
Jakbyś opisał swoje zainteresowania?
Moje zainteresowania krążą wokół szeroko pojętej sztuki. Ale zawężając… najbardziej interesuje mnie taniec, polski teatr dramatyczny, muzyka elektroniczna, struktura języka, komunikacja interpersonalna w dobie Internetu. Ostatnio stałem się fanem internetowych programów edukacyjnych, w tym rozwijania zdolności kognitywnych za ich pomocą.
Czy przed DAWem miałeś jakieś doświadczenie trenerskie?
Nie, nie, nie. Bardzo się przed takimi sytuacjami wzbraniałem, było to dla mnie bardzo stresujące. (śmiech). Jako nastolatek uczestniczyłem wiele lat w zajęciach grupy teatralnej w moim mieście, w Rybniku na Śląsku. No i zdarzało się, że nasza prowadząca, pani reżyser, prosiła nas żebyśmy poprowadzili jakieś zajęcia dla młodszych dzieci, żebyśmy dzieli się naszym doświadczeniem z innymi. Ale nigdy nie chciałem się tego podejmować, zawsze decydowałem się na jakieś działania organizacyjne typu obsługa biura festiwalowego. Przerażała mnie konfrontacja z dziećmi w roli prowadzącego. Jednak któregoś dnia zostałem do tego przymuszony. Poprowadziłem wtedy warsztaty z rekwizytu dla uczestników w wieku 10-13 lat. Reakcja dzieci bardzo mnie zaskoczyła. Wyobrażałem sobie, że zetknę się z grupą rozbrykanych, niezainteresowanych tematem urwisów, których trudno będzie zdyscyplinować. Tymczasem dzieci chciały słuchać i uczestniczyć w ćwiczeniach. To właśnie wtedy pomyślałem, że może warto przełamywać ten mój lęk i próbować konfrontacji z grupą. Pewnego dnia w Internecie zobaczyłem ogłoszenie o Dramowej Akademii Wolontariackiej….
Dlaczego zdecydowałeś się na udział w Dramowej Akademii Wolontariackiej?
Przez większy czas mojego dotychczasowego życia skupiałem się raczej na własnym rozwoju i przyjmowaniu wiedzy, a nie na przekazywaniu czegoś innym. Do udziału w projekcie przekonało mnie trochę moje doświadczenie w udzielaniu korepetycji. Pomyślałem, ze jeśli potrafię dzielić się swoją wiedzą z jedną osobą, to może uda mi się przekazywać ją całej grupie. To, co mnie zachęciło to informacja o tym, że nie będą to zwykłe warsztaty na których coś tam poznam, a potem, po zakończeniu może to wykorzystam a może nie. Bardzo zmotywowało mnie to, że w DAWie użycie wiedzy w praktyce było ujęte w programie. I było ono superwizowane, kontrolowane przez trenerki. Poczułem, że znajdę tu odpowiednie warunki, żeby spróbować swoich sił w stawianiu pierwszych kroków jako trener.
Jeżeli chodzi o samą dramę, dotąd nie miałem z nią styczności. Kojarzyła mi się z działaniem parateatralnym i dlatego pomyślałem sobie, ze skoro już mam doświadczenie teatralne zdobyte w amatorskich grupach to będzie mi łatwiej stawiać swoje pierwsze kroki jako trener właśnie w tym obszarze.
Pamiętasz swoje pierwsze wrażenia związane z dramą?
W pierwszym kontakcie drama nie była dla mnie czymś obcym. Nie miałem problemów z wcielaniem się w rolę. Moje pierwsze skojarzenia to dobra zabawa, przyjemność. To, co mi się spodobało, a czego wcześniej nie doświadczyłem, to rozbudowane omówienia każdego ćwiczenia. Pomyślałem sobie, że drama to niezły kamuflaż dla edukacyjnych treści. Jest czymś świeżym, nie kojarzy się ze szkolną nudą i standardowymi sposobami wpajania wiedzy. Może być ciekawa i atrakcyjna dla uczniów.
Co było dla ciebie trudne w trakcie całego procesu jaki przeszedłeś w DAWie?
Trudne było dla mnie samo prowadzenie warsztatów. Kiedy skończyły się warsztaty dla nas, wolontariuszy, trzeba było zacząć tworzyć własne scenariusze i przygotowywać się do prowadzenia zajęć. No i wtedy zaczęło się już robić poważnie (śmiech). Powaga tej sytuacji zagrała nam trochę na nerwach, zaczęliśmy się zwyczajnie stresować. Sama konfrontacja z grupą była dużo przyjemniejsza niż przypuszczaliśmy. Naprawdę dobrze się czułem: w samym prowadzeniu i w kontakcie z uczestnikami. Nasz scenariusz, który przygotowaliśmy okazał się dobrze przyjęte nie tylko przez tutorki i grupę wolontariuszy, ale też przez uczestników naszych zajęć. Warsztaty prowadziliśmy dla pierwszej klasy technikum na Pradze, a tematem był samorozwój i dostrzeżenie swoich mocnych stron, wyznaczanie sobie celów. Uczniowie byli jeszcze nie do końca zintegrowani, ominęła ich wycieczka integracyjna. Potrzeba im było jednak takiego zapoznania się ze sobą. Byli to nastolatkowie przekonani o tym, że nie są najlepsi w tym co robią, często podkreślali, że nie mają talentów, że są słabi i nie da się z tym nic zrobić. Tymczasem po warsztatach, kiedy poprosiliśmy ich o jakąś informację zwrotną, mówili, że coś w sobie odkryli, zrozumieli. Zaczęli dzielić się swoimi mocnymi stronami, sukcesami. Było to dla nas zaskakujące i wzruszające zarazem. Jeżeli chodzi o trudności to na początku uczniowie byli niezdyscyplinowani, gadali ze sobą, trochę się nam ten warsztat rozjeżdżał. Ale wtedy zdecydowaliśmy się żeby go zatrzymać. Powiedzieliśmy o naszych odczuciach, zapytaliśmy czego oni potrzebują, co moglibyśmy zmienić żeby ten czas był dla nich efektywny. Myślę, że ta nasza otwartość na ich potrzeby i szczerość, przyznanie się do swoich słabości było kluczem. Nasze pytanie wywołało duże zdziwienie: „Jak to? Ktoś pyta nas o zdanie?”. Od tego momentu warsztat przebiegał zadowalająco.
Co uważasz za swój sukces w DAWie?
Przełamanie mojego lęku związanego z byciem w roli trenera, o którym już wspominałem. Współpracę w naszej grupie trenerskiej. Udało nam się stworzyć naprawdę niezły scenariusz. Za sukces uważam też przeprowadzenie tego scenariusza na żywym organizmie, czyli na grupie oraz kontakt jaki udało nam się nawiązać z uczniami. Zdarzyło się nam spotkać uczestników naszych warsztatów na ulicy w tych rejonach, nie udawali, że nas nie znają, przywitali się z nami. To też sukces!
Ta edycja Dramowej Akademii Wolontariackiej osadzona jest w temacie obywatelskości- działania na rzecz swojego otoczenia i zmieniania go. A co ty zmieniłbyś w Warszawie?
Ostatnio często spotykam się z tym, że ludzie na ulicach nie potrafią komunikować swojego niezadowolenia w odpowiedni sposób. To normalne, że w naszym społecznym życiu mogą się zdarzać trudne sytuacje, możemy się ze sobą nie zgadzać, możemy się nawet nie lubić, czasami niechcący wyrządzimy sobie krzywdę wpadając na siebie w drzwiach. Swoje niezadowolenie można jednak wyrazić używając innego języka. Zdarza się, że w Warszawie jestem świadkiem naprawdę niemiłych sytuacji i myślę, że pomimo dużej świadomości społecznej w Warszawie, to nadal brakuje ludziom jakiejś rozwagi w układaniu komunikatów. Emocje wcale nas nie usprawiedliwiają, musimy w takim razie nauczyć się konstruktywnie je wyrażać. Drażni mnie też traktowanie kelnerów, barmanów w restauracjach, kawiarniach jako osób niższego szczebla, tzw. sług. Zdarzyło mi się usłyszeć: „Zaparz mi kawę” z ust dziewczyny podchodzącej do osoby za ladą. Mamy tu do czynienia z ewidentnym zaniedbaniem kultury języka czy kultury osobistej w ogóle. A myślę, że to jest jednak jakiś czynnik świadczący o poziomie obywatelskości mający wpływ również na poziom debat, dialogu społecznego różnych grup.
Jakie masz plany na najbliższy czas?
Moja najbliższa przyszłość to wyjazd do Francji na Erazmusa. I to kolejna okazja do zdobywania odwagi i poznawania świata. Chodzi o to, żeby wyjść z tej swojej bezpiecznej strefy komfortu i przeorganizować trochę swoje życie. Nauczyć się adaptować do nowych warunków, odnaleźć się w całkowicie obcym mi społeczeństwie. Będę tymczasowym emigrantem wśród studentów francuskich, w całkowicie innym systemie edukacji. Tak… Myślę, że w najbliższej przyszłości będę szukał okazji, żeby wytrącić się ze swojej dotychczasowej równowagi.
Chciałbym też działać wykorzystując dramę. Otrzymałem sporo informacji zwrotnych o tym, że warto by było gdybym nadal się w tym rozwijał. Każdy pozytywny komunikat odbierałem z niedowierzaniem. Zrodziło się we mnie takie poczucie misji, wiary, że to co robię ma wartość i warto się tym dzielić. Chciałbym dalej szlifować swój trenerski warsztat i dawać z siebie jak najwięcej.
Masz pomysł na to w jakich obszarach tematycznych chciałbyś dramę wykorzystywać?
Tak jak wspomniałem, chyba pracując nad problemami w komunikacji. Chętnie użyłbym dramy w przeciwdziałaniu mowie nienawiści .
Jakie są dla Ciebie trzy najważniejsze wartości DAWu? Z czym wychodzisz?
Na pewno z dużą otwartością. I jest to otwartość na charaktery, na rożne sposoby pracy. Nauczyłem się tego współpracując z innymi uczestnikami DAWu, którzy przychodzili z różnych środowisk, z różnym bagażem doświadczeń trenerskich. Zrozumiałem, że inni mogą mieć „inaczej”- mogą mieć inne pomysły, inny sposób na organizację pracy. Tę otwartość nazwałbym też elastycznością. Teraz pozwalam innym na to żeby byli po prostu inni, że nie muszą się ze mną zgadzać i dzięki temu jestem w stanie efektywnie współpracować. Umiem odnaleźć się w takim polifonicznym środowisku, w którym pojawiają się różne głosy i pomysły. To w temacie obywatelskości nauczyło mnie też takiej otwartości na rożne pomysły na organizacje życia społecznego. A to chyba podstawa w demokratycznym systemie.
Kolejna rzecz to odwaga w podejmowaniu wyzwań, w konfrontowaniu swoich pomysłów z rzeczywistością. Ale też wystawienie się na ocenę- nie tylko superwizorów, ale też uczestników naszych warsztatów.
Jakie jest twoje marzenie?
Chciałbym nauczyć się opiekować innymi ludźmi. Szczególnie poczułem to ostatnio kiedy mojemu bratu urodził się syn. Chciałbym nauczyć się dbać o życie, słuchać, rozumieć drugiego człowieka. Pozostać cały czas ciekawym świata i ludzi.