O aktywności obywatelskiej rzeszowian, korzyściach płynących z wolontariatu, Dramowej Akademii Wolontariackiej i współpracy, która buduje każde działanie, rozmawiamy z Beatą Piech- koordynatorką regionalną projektu „Dramowa Akademia Obywatelska”, w ramach, której realizowana jest Dramowa Akademia Wolontariacka w Rzeszowie.
Rzeszów to dla Ciebie…?
Moje miasto rodzinne. Jest to dla mnie miejsce na tyle ważne, że nie planuję go opuścić. Nie chciałabym mieszkać gdzie indziej. Pracę podejmuję w różnych miastach, ale zawsze wracam tu z dużą przyjemnością.
Dlaczego nie chcesz opuścić Rzeszowa, dlaczego to miasto jest dla Ciebie ważne?
Rzeszów nie jest dużą aglomeracją miejską taką jak Warszawa czy Kraków. W moim odczuciu nie czuje się tu pędu, który jest charakterystyczny dla wspomnianych miast. Rzeszów to spokojne, bardzo piękne i zadbane miasto. W pobliżu są góry, które uwielbiam, przyroda, która umożliwia wypoczynek. Znajduję tutaj wszystko, co sprzyja temu, że czuję się tu dobrze.
Co cenisz sobie w rzeszowianach?
Lubię w mieszkańcach mojego miasta to, że są to ludzie dla których cały czas bardzo ważne są relacje z innymi, nie gonią na ślepo za pieniędzmi, odnajdują balans pomiędzy życiem zawodowym, a prywatnym. Mam wrażenie, że tu po pracy jest czas na … zwykłe życie. Wtedy budują się relacje w rodzinie, wśród znajomych.
W diagnozie potrzeb wskazujących na konieczność realizacji zadania wskazujecie na małą aktywność obywatelską w regionie. Jak ty oceniasz zaangażowanie mieszkańców Rzeszowa w działania obywatelskie?
W całej Polsce ludzie się coraz rzadziej się angażują. A pokazują to między innymi wybory. Na Podkarpaciu mamy bardzo niską frekwencję. Czasami słyszę: „a po co się fatygować”, „po co cokolwiek robić, przecież to i tak nie ma sensu”. Ludziom szkoda też pieniędzy na niektóre inicjatywy. Myślę, że przyczyną niskiego zaangażowania się mieszkańców w działania społeczne, jest to, że nie dostrzegają korzyści dla siebie w takim działaniu. Z rozmów z rożnymi osobami wynika że wolontariat od kilku lat w Rzeszowie coraz bardziej zanika, wiele placówek nie ma chętnych osób do pomocy. A moim zdaniem jedna z przyczyn to nieskuteczna promocja wolontariatu. Dużym zainteresowaniem cieszą się wolontariackie akcje ogólnopolskie. I myślę, ze to zasługa dobrej promocji. Mało osób ma świadomość korzyści jakie niesie ze sobą wolontariat. Że oprócz tego, że coś daję od siebie, sam zyskuję: rozwijam się, zdobywam umiejętności, które mogą mi się przydać w mojej późniejszej pracy, uczę się poprzez doświadczenie. A to jest bezcenne.
Jakie obszary na podkarpaciu są jeszcze obywatelsko „nie zagospodarowane”?
W których miejscach potrzebna by była większa aktywność obywateli?
Uważam, że każdy obszar jest ważny do rozwoju np.: działalność wśród osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, promowanie przedsiębiorczości wśród młodzieży lub aktywizowanie społeczności lokalnych na rzecz własnego środowiska. W każdym działaniu potrzebni są ludzie- nie ma działania bez zaangażowania ludzi. Często się spotykam z takim myśleniem, że wolontariat to wyzysk.
Mówisz o braku świadomości zysków płynących z działania pro bono. Czy jest jeszcze coś, co wpływa na niską aktywność obywatelską w Rzeszowie?
Myślę, że rzeszowianie bardzo często nie mają zaspokojonych swoich potrzeb. Bardzo dużo osób nie ma pracy, a gdy praca jest- nie zadowalające jest wynagrodzenie. Tutaj dużo osób większość pracuje na najniższej krajowej. Gdy nam jest ciężko, rzadziej myślimy o tym co możemy zrobić dla innych.
Kolejna rzecz to niskie kompetencje społeczne osób realizujących działania proobywatelskie. A bez efektywnego współdziałania często nie ma skutecznego działania. Ludzie mają problemy ze współpracą, z komunikacją co często sprzyja rezygnacji z podjętej aktywności a w przyszłości- nie podejmowania jej w ogóle.
Animatorzy społeczni mają podobno motywację i dobre chęci, ale niskie kompetencje społeczne. O jakie kompetencje chodzi?
Często osoby, które chcą coś zrobić nie wiedzą jak: szukać sojuszników do swoich działań, pozyskiwać pieniądze. Problemami na jakie napotykają to również trudności komunikacyjne w zespołach projektowych, niska umiejętność słuchania pomysłów innych a forsowanie swoich pomysłów jako najlepszych, niska umiejętność współpracy, rozwiązywania konfliktów czy wyznaczania celów i monitorowania postępów w ich realizacji. W DAWie uczestnicy oprócz tego, że poznają metodę jaką jest drama, którą mogą wykorzystać jako narzędzie pracy, sami, uczestnicząc w 4 dniowych warsztatach prowadzonych tą metodą, podnoszą swoje kompetencje społeczne, dzięki przeżywaniu historii fikcyjnej, na której opiera się metoda dramy stosowanej, więc to nie jest dla nich sucha teoria, nikt im nie mówi, że współpraca jest ważna. Sami tego doświadczają.
Jak w uczeniu tych kompetencjach sprawdza się drama?
Drama jest dla mnie jednym z najlepszych narzędzi warsztatowych. Cenię ją sobie m.in. za elastyczność. Sprawdza się tak naprawdę z każdą grupą wiekową. Ważny w pracy dramą jest cykl Kolba. Same ćwiczenia dramowe mogłyby być dobrą zabawą i niczym więcej. Dzięki omówieniom ludzie dostrzegają sens tego, co robili, mają czas na refleksje z przeżytego doświadczenia. Dopiero cały proces czyli działanie, omówienie plus zastosowanie w sytuacjach życia można nazwać nauką. Cenię sobie w dramie to, że można się tu uczyć przez emocje. Dzięki projektowi i ćwiczeniom dramowym zobaczyliśmy jak ważna w zespole jest komunikacja, współpraca, podział obowiązków, praca na swoim potencjale.
Większość warsztatów realizowanych przez wolontariuszy dotyczyła współpracy.
Każdy z nas ma emocje, jest osobą z inną historią i osobowością. Ta różnorodność może ubogacać, ale też rodzić problemy we wspólnym działaniu. Żeby zespół mógł dobrze współpracować musi dobrze się ze sobą komunikować, musi istnieć zaufanie w grupie związane z poszanowaniem potrzeb jej członków. Bo żeby umieć rozwiązywać konflikty potrzebna jest szczerość, a tej szczerości nie będzie gdy ludzie nie mają do siebie zaufania. To trudne, ale tego wszystkiego można się nauczyć.
Jak zareagowaliście na ten problem dramą? Jakich narzędzi użyliście?
Jedna grupa użyła kart ról, pozostałe grupy wybrały stymulatory. To co ciekawe, wybieraliśmy takie ćwiczenia rozgrzewkowe, których skuteczność sprawdziliśmy na sobie podczas warsztatów dla wolontariuszy. To, że ucząc się dramy sami jej doświadczaliśmy, pokazało nam jak użyć skutecznie tego narzędzia, jak osadzić w nim uczestnika- ba sami mieliśmy przecież taką perspektywę.
Jakie szanse dostrzegasz w tym projekcie dla Rzeszowa?
Dla mnie osobiście dużą korzyścią jest spotkanie osób podobnych do mnie. Osób, z którymi mogę coś robić. Mamy już w planach nowe działania metodą dramy. Projekt mógł zainspirować uczestników do działania- nawet tych, którzy dotąd działali w bardzo małym stopniu. Ta energia i entuzjazm są zarażające. Kilkoro uczestników było wypalonych, szukało swojej nowej ścieżki rozwoju i dzięki udziałowi w projekcie poczuli chęć się do działania i aktywizowania innych.
Kim są uczestnicy I edycji rzeszowskiego DAWu? Czym się na co dzień zajmują?
Są to studenci, pedagodzy, osoby, które pracują z dorosłymi. Ale jest też osoba, która pracuje w urzędzie, jest księgowa. Grupa była różnorodna.
Jakie są Twoim zdaniem trzy najważniejsze wartości Dramowej Akademii Wolontariackiej? Z czym uczestnicy kończą DAW?
Znajomość nowego narzędzia jakim jest drama. Doświadczenie w prowadzeniu warsztatów tą metodą. Poznanie nowych, aktywnych osób- potencjalnych sojuszników działań, które podejmą w przyszłości.