Siedzę sobie przy moim stoliku do nauki i obserwując piękną, słoneczną i zachęcającą do wyjścia na dwór pogodę, zastanawiam się, co umieścić w tym artykule, aby w pełni oddał to, czym dla mnie jest edukacja rówieśnicza. Żartowałem. Na zewnątrz jest mglisto, zimno,mokro i ponuro. Patrzę w okno i uśmiecham się delikatnie, bo wiem, że jeszcze rok temu miałbym obniżone samopoczucie przez taką pogodę. Dzisiaj dla mnie to tylko pogoda. Tak – o tym będzie mój artykuł, o zmianach jakie się we mnie dokonały, podczas projektu „Obywatel Pro” w tym w trakcie edukacji rówieśniczej.
Na początku powiem, że napiszę tak jak było, nic nie dodam, nic nie ujmę. Zacznę w standardowy dla siebie sposób i opowiem wam historię, będzie o spontaniczności. Jeszcze kilka miesięcy temu chciałem mieć wszystko zaplanowane, dopięte na ostatni guzik oraz kontrolę nad wszystkim co będę robić i co będę mówić. Projekt to zmienił. Teraz rozumiem, że o ile plan na życie jest ogromnie ważny, to samego sposobu jak to zrobimy – nie jesteśmy w stanie zaplanować. Wybierzmy sobie ścieżkę – to ważne, ale nie planujmy czym będziemy jechać. Kiedy nie próbujemy na siłę planować sobie życia to nabiera ono niesamowitych barw, zaskakuje i stajemy się ciekawi tego co będzie jutro. Dosłownie szkoda nam czasu na sen.
Historia o tym jak odkryłem w sobie swobodę.
Prowadziłem z Danielem trzy warsztaty i są one piękną metaforą ewolucji jaką przeszedłem w zrozumieniu tego co napisałem, a to dopiero początek. Mieliśmy przygotowany plan warsztatów. Ogólny zarys, bo wraz z Danielem postawiliśmy na swobodę i elastyczność, więc na dobrą sprawę plan tworzyliśmy na bieżąco- w trakcie prowadzenia warsztatów dla rówieśników.
Zanim przejdziecie dalej- przeczytajcie pierwsze zdanie drugiego akapitu. Na pierwszych warsztatach wyglądało to w ten sposób, że kiedy wprowadziliśmy jakiś temat do dyskusji albo zainicjowaliśmy grę, to w trakcie całej akcji słyszałem cichy szept do ucha: „Piotrek- czy wiesz co robimy potem?”. Oczywiście nie miałem pojęcia i zadawałem do samo pytanie Danielowi. W pewnym stopniu wiedziałem, że jestem poza grą, poza tym co robimy. W głowie miałem huragan myśli, które podrzucały mi pomysły co robić dalej, aby warsztaty przebiegały w dobrej atmosferze. Oczywiście finalnie tak było – świetnie się spisaliśmy, aczkolwiek gdzieś z tyłu głowy miałem to odczucie, że nie angażowałem się w pełni. Mimo wszystko wyciągnęliśmy wnioski z pierwszych warsztatów i byliśmy gotowi na kolejne.
Pierwsze warsztaty w gimnazjum, czyli ogólnie drugie, które prowadziłem były najbardziej niesamowite. Po pierwszych warsztatach mieliśmy trochę doświadczenia i pełno pomysłów, które umieściliśmy w kolejnych. Cofnijmy się teraz w czasie. To był rześki poranek. Czułem spokój, dziwny spokój. To było nie znane mi uczucie, bo wiedziałem, że za chwile za 90 minut będę wraz z Danielem prowadził warsztaty, nie odczuwałem stresu. Zaintrygowany tym stanem wszedłem na salę i zaczęło się coś wspaniałego.
Nawiązaliśmy dobry kontakt z grupą od której w pewnym stopniu zależało jak będzie przebiegać spotkanie.. Grupa była bardzo otwarta oraz angażowała się w szkolenie. Natomiast wracając do tematu spontaniczności – najzabawniejszym dla mnie momentem był ten, w którym w połowie warsztatów spotkałem się wzrokiem z Danielem i wymieniliśmy się delikatnymi uśmiechami mówiącymi : „Nie wiem co dalej, ale co z tego – bawimy się”. Wtedy poczułem, że jestem w pełni zaangażowany w to co robię. Miałem świetne pomysły, ale jednocześnie nie rozmyślałem zbytnio co będziemy robić dalej. Wówczas poczułem prawdziwą energię zabawy z prowadzenia warsztatów. Kulminacyjnym momentem było chwila, kiedy odpaliłem klimatyczną muzykę i poprosiłem wszystkich o wyjęcie kartek. Mina Daniela była bezcenna, bo oczywiście nie powiedziałem mu, co mam zamiar zrobić. To ćwiczenie polegało na wypisaniu swoich marzeń. Zacząłem zadawać pytania, które zachęcały do tego, aby się otworzyć i napisać swoje najskrytsze marzenia, po to, by potem zacząć je realizować. Nagle Daniel zaskakuje i zaczynamy zadawać inspirujące pytania na zmianę. Potrafiliśmy zrozumieć się bez słów. Moment w którym oddałem się zabawie, zamiast nadmiernie rozmyślać był kluczowy.
Dopiero wtedy, kiedy kończą się wyobrażenia i oczekiwania w stosunku do tego jak rzeczy mają wyglądać, jak ludzie mają się zachowywać, jaki rezultat mamy osiągnąć, stajemy się wyluzowani i pełni spokoju, a to otwiera nam drogę do kreatywności i spontaniczności. Oczywiście te dwa słowa nic nie znaczą na kartce papieru. To trzeba poczuć we własnym ciele. Dopiero wtedy można to w pełni pojąć.
Projekt wiele mnie nauczył. Wrzucił mnie w sytuacje, w które nie do końca chciałem być wrzucony, bo wykraczały one poza moją strefę komfortu. Zdobyłem piękne doświadczenia z których mogę wyciągnąć cenne wnioski. Nie piszę tylko o „edukacji rówieśniczej” , ale o całym projekcie „Obywatel Pro”. Chociaż to sprowadzenia warsztatów dla rówieśników wyciągnąłem najwięcej, to jestem ogromnie wdzięczny za cały projekt. Patrząc chłodnym okiem przez pryzmat doświadczeń, które zdobyłem poczułem smutek, kiedy wyobraziłem sobie, że mógłbym nie zgłosić się do projektu. Gdybym nie zgłosił się do „Obywatela Pro”- to byłbym kompletnie innym człowiekiem. Czuję, że moja decyzja była dobrą decyzją.
Funkcjonowanie w życiu w oparciu o własne doświadczenia.
Życie ma to do siebie, że możemy coś przeczytać albo usłyszeć i powiemy: „Ooo, to mądre.”. Oczywiście na tym kończy się całe zrozumienie. Dzięki projektowi naprawdę uświadomiłem sobie pewien truizm, ponieważ doświadczyłem tego na własnej skórze. To niewątpliwa zaleta projektu – stawianie na działanie. Do rzeczy. Daniel przed warsztatami za pomocą pięknej metafory przekazał nam, że bardzo ważne jest to, aby mówić w co wierzymy, aby opowiadać to co jest z nami spójne. Pomyślałem, że to mądre i postanowiłem tak robić. Z rzeczywistością zderzyłem się bardzo szybko, bo już na naszych trzecich-ostatnich warsztatach. Był to dzień pełen niespodzianek…
Pozostało dziesięć minut do rozpoczęcia warsztatów. Nie mogłem skontaktować się z Danielem od ponad 24 godzin. Zajęło mi to chwile, zanim dotarło do mnie, że będę musiał poprowadzić zajęcia sam. Jestem gotowy podjąć wyzwanie. Widzę przed sobą Huberta i Roberta, którzy klepią mnie po plecach i krzyczą, że dam radę. Wchodzę do klasy i czuje delikatne wibracje- odbieram telefon od Daniela, który mówi, że za chwilę będzie. Miał bardzo szalony dzień, co mnie cieszy, bo dzięki temu zrozumiałem coś bardzo ważnego. Wszedłem do sali. Sam. Nie licząc oczywiście klasy oczekujących i rządnych dynamizmu gimnazjalistów. Przyznam szczerze- delikatny szok. Wiadro zimnej wody na głowę. Zacząłem prowadzić warsztat. Połowa tego, o czym mówiłem, była po to, aby zagospodarować czyjś czas- nie czułem się z tym dobrze, a grupa reagowała średnio.
Tak wyglądała jedna strona medalu. Po trzydziestu minutach wszedł Daniel, a ja powróciłem do stanu spokoju, bo wiedziałem, że nie spoczywa na mnie sto procent odpowiedzialności. Stało się coś nieoczekiwanego- kiedy spłynęła ze mnie cała presja zacząłem prowadzić te warsztaty w typowy dla siebie – dynamiczny sposób. Zacząłem mówić o moich doświadczeniach. Uzyskałem dostęp do nieograniczonych pokładów tematów, a grupa zmieniła swoje nastawienie do mnie. Zaczęła dopytywać i aktywnie uczestniczyć w ćwiczeniach.
Mogę powiedzieć, że zrozumiałem naprawdę, jak ważne jest niepowtarzanie nawet najmądrzejszych, ale nie swoich przemyśleń. Zrozumiałem to, ponieważ tego doświadczyłem.
Podsumowanie
Projekt wzbogacił mnie o wiele różnorodnych doświadczeń, które pomogły mi w lepszym stopniu zrozumieć świat. Nie mógłbym nie wspomnieć o ludziach z którymi przechodziłem przez te wszystkie opisane i te nie opisane doświadczenia. „Obywatel Pro” był świetnym zapalnikiem do nawiązywania nowych lub szlifowania istniejących już znajomości. Poznałem osoby takiego kalibru, że kiedy spoglądam im w oczy mogę dostrzec coś więcej niż przeciętność. Znajomość z takimi ludźmi, to zupełnie inna znajomość niż ta z kolegą z klasy. Dawno temu podczas warsztatu Justyna powiedziała, że jesteśmy jak rodzina. Podpisuje się pod tym. Dodatkowo przez te dwa lata kontaktu z „Obywatelem Pro” poznałem od środka jak wygląda praca z grupą i w grupie. Osobiście fascynuje mnie jak działają ludzie, a projekt dał mi jeszcze więcej okazji do lepszego zrozumienia integracji społecznych.
Dlaczego warto brać udział w takich projektach? Ponieważ to co opisałem w tym artykule to zaledwie skrawek tego co działo się po drodze. To czubek góry lodowej moich doświadczeń związanych z projektem „Obywatel Pro”. Mam nieodparte wrażenie, że słowa osłabiają prawdziwy przekaz. Zostaje on zniekształcony, więc idźcie po swoje własne doświadczenie.
Autorem tekstu jest Piotr Galej – uczestnik pierwszej edycji projektu pn. Obywatel PRO oraz komponentu o edukacji rówieśniczej w ramach tej edycji projektu ,